sobota, 28 września 2013

Rozdział 2

Następnego dnia.

-Dziś kawki i eklerów nie będzie ? – zaśmiała się Pani Agnieszka.
- Niestety.. – powiedziałam siadając na fotel  - chyba się czymś zatrułam..
- Kochanie to się nie nazywa zatrucie tylko kac. Na Twoje szczęście mamy dziś mało roboty, trzeba gdzieniegdzie tylko poprawki zrobić.
Siedziałam w pracy jak na skazaniu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i odespać tą pełną wrażeń noc.. Niestety zaraz po pracy musze jechać na miasto do restauracji gdzie zawsze we wtorki jemy tam obiad z rodzicami. W międzyczasie dostałam smsa od Konrada, który poprawił by mi humor gdyby nie ta dzisiejsza noc. Znowu będę miała wyrzuty sumienia przez najbliższy miesiąc a potem mi przejdzie. Całowałam się z facetem, którego w zasadzie w ogóle nie znam więc raczej to zdradą nazwać nie można. Zdradą uczuciową też na pewno nie bo przecież go nie kocham a w dodatku byłam pijana. Zdrada fizyczna ? Hmm.. Taka w pół.. Nawet nie. Zdrada  ¼. O ! To jest właściwe określenie.
Boże co ja gadam.. Zdradziłam Konrada.. Ale przecież Zuza mówiła.. STOP ! Zuza dużo rzeczy plecie czas się wziąć za robotę !

-Anastazja szef Cię woła do siebie – powiedziała Kasia, która zajmowała biuro obok. ‘Szef Cię woła’ jak to oficjalnie brzmi.. Uśmiechnęłam się pod nosem i w tym momencie potknęłam się o kabel, który ciągnął się przez korytarz. – Niech go szlag ! – wrzasnęłam. Chyba ciut za głośno bo wszyscy odwrócili się w moją stronę. Przyśpieszyłam kroku i zaczęłam się śmiać jak głupia. ‘Chyba jestem jeszcze pijana’ pomyślałam i z impetem otworzyłam drzwi do biura taty.
- Nastka puka się – powiedział tata odrywając wzrok od laptopa.
- Wołałeś mnie – powiedziałam i zaczęłam chodzić po biurze.
- Tak usiądź sobie.
- Ale masz tu kurz – przeciągnęłam palcem po półce z książkami.
- Za mało się starasz
- Nie jestem tu od tego ale chętnie Ci mogę posprzątać
-Mama prosiła, byś odebrała Nele po pracy. Możesz się nawet wcześniej urwać bo ona nie zdąży.
- Dobrze – odpowiedziałam i wyciągnęłam pronto.
- Dobrze się wczoraj bawiłaś ? – zapytał tata – chcesz wody ?
- Poproszę. A odpowiadając na Twoje pierwsze pytanie to tak bawiłam się dobrze.
- Pamiętasz w ogóle coś ?
- Tatooo.. –  co mam mu powiedzieć ? ‘Tak tatusiu masz racje mało co pamiętam, ale zapamiętałam to, że całowałam się z Wiktorem ?’
-A jak z Konradem ?
- Dobrze, czemu pytasz ?
- Tylko dobrze ?
- Tata, wszystko jest ok, naprawdę – uśmiechnęłam się i dalej ścierałam kurze.
- Cieszy mnie to. Możesz już jechać po Nele i widzimy się w Black House. Musimy porozmawiać.
- Wiesz, że nie lubie tych dwóch słów.
- Widocznie masz coś na sumieniu
- Też Cię kocham paaa – ‘oj lepiej, żebyś nie wiedział co ja mam na sumieniu’..

Tak jak mnie rodzice prosili urwałam się wcześniej z pracy i pojechałam po mojego małego szkraba do babci.
-Nanuuuś ! – krzyknęła.
- Hej co u Ciebie ? Cześć babciu – powiedziałam po czym pocałowałam moją babcię w policzek.
- Sama jesteś ? – zapytała.
- Tak, mama nie zdążyłaby młodej odebrać a jedziemy na obiad zaraz.
- Przypomnij mamie o jutrzejszym dniu – powiedziała a ja zaczęłam ubierać Nele.
- A co takiego ma się wydarzyć ? – zapytałam.
- Do SPA się umówiłyśmy i ma po mnie przyjechać
-Bezemnie..
- Z tego co pamiętam to jutro środa a w środy masz czas dla Konrada
-Na odwrót.. To on ma czas dla mnie..
- Będzie dobrze – babcia pogłaskala mnie po ramieniu. Wyczuwała, że jestem zła na jego ciągły brak czasu. Odkąd skończyła się szkoła i zaczął pracować wszystko się schrzaniło i mamy coraz mniej czasu dla siebie. Dlatego tez, oddalamy się od siebie. Nie ma już między nami tej chemii i tego uczucia co na początku. Wszystko jest nie tak jak powinno być..

Black House.
Siedziałyśmy przy zarezerwowanym stoliku i czekałyśmy z Nelą na rodziców. Ciekawe o czym tata chciał porozmawiać.. Mała kręciła się ciągle i łaziła pod stołem. Byłyśmy już głodne. Na szczęście po kilku chwilach pojawili się.
- Cześć – dałam mamie buziaka w policzek, Nela widząc nas zrobiła tak samo.
- Wiecie już co chcecie zjeść ? – zapytałam.
- Nawet dobrze nie usiedliśmy – zaśmiała się mama.
- Jestem głodnaa
- Jadłas sniadanie ? – zapytala jak zawsze moja troskliwa mamusia.
- Nie byłam w stanie – powiedziałam po czym tata zmierzył mnie wzrokiem.
- Od kiedy baluje się się w poniedziałki ? – zapytała się mama.
- Jak bys miała taką przyjaciółkę jak Zuza balowałabyś codziennie. Dlatego możesz być ze mnie dumna że jestem taka rozsądna i rozważna – wyszczerzyłam się.
- Możecie mamę wyciągnąć na jakieś balety. Przydałoby Ci się kochanie – odpowiedział tata.
- Sugerujesz coś ? 
- Niczego nie sugeruje, mówie tylko że towarzystwo młodych dziewczyn..
- Uważasz, że jestem stara ? – mama nie dala dokonczyc zdania a ja wybuchnelam smiechem.
- Kobiety… – tata poglaskal mame po ramieniu po czym zamowilismy obiad.

-Nastka – zaczął tata po skończonym obiedzie.
- No słucham uważnie
- Możesz się nie zgodzić daję Ci wolną ręke ale wiedz, że jesteś mi teraz bardzo potrzebna.
- Już się boje
- Na żwirowni potrzebuje księgowej
- I ?
- I czy byś się zgodziła
- No a czemu nie ? – zapytałam
- No wiesz.. Piach, kurz.. Nie jest tak czysto jak tam gdzie teraz pracujesz
- I dlatego tak się stresowałeś – zasmialam się
- Czyli wszystko jest ok ? – zapytal się
- Tak mogę tam pracować
- Świetnie. Od poniedziałku bys zaczela... - powiedzial.


Siedziałam i czekałam na Konrada. W środę zawsze mamy czas tylko dla siebie. Kiedyś czekałam na te dni z utęsknieniem a teraz ? Teraz z przyzwyczajenia czekam na mojego faceta, który z dnia na dzień staje mi się coraz bardziej obcy. Oczywiście rozumiem to, że pracuje, że jest mniej czasu jak kiedyś kiedy chodziliśmy do szkoły. Ale cały ten związek staje się coraz bardziej monotonny. Chodzi o uczucia. O chemie.. Zdecydowanie wiem, że u nas tego nie ma i to co mówi Marika jest stu procentową prawdą.. Z zamyślen oderwał mnie dźwięk telefonu. 
- Hej, ja już czekam - odebrałam.
- Cześć kochanie.. Bo ja właśnie o tym chciałem porozmawiać - usłyszałam głos Konrada.
- Co jest ? - zdziwiłam się.
- Naprawdę Nastka bardzo Cie przepraszam ale nie dam rady.. Nawet mnie nie ma w mieście.
- I dopiero teraz mi to mówisz ? - wkurzyłam się.
- Przepraszam słońce obiecuję, że Ci to jakoś wynagrodzę.
- Daruj sobie, na razie - powiedziałam i zakończyłam te żałosne tłumaczenia. 'Nawet nie ma mnie w mieście...' No kurwa !
Wstałam z krzesła kierując się w stronę wyjścia uśmiechając się żałośnie do kelnera. Cóż za beznadziejne uczucie, kiedy facet wystawi Cię do wiatru. Poczułam, że w gardle rośnie mi coraz większa klucha.. To do mnie nie podobnie ale czułam, że zaraz wybuchnę płaczem jak małe dziecko.. Było mi z tym źle. Źle, że w życiu tak wszystko szybko się zmienia a jednocześnie przykro, że między mną a Konradem wypaliło się takie wspaniałe uczucie. Wsiadłam w auto i ruszyłam do domu.
'Gdy Ciebie zabraknie.. a ziemia rozstąpi się w nicości trwam..' Usłyszałam głos Edyty Bartosiewicz a z oczu popłyneła mi łza.. Przycisnęłam pedał gazu i wybuchnęłam gromkim płaczem..

wtorek, 17 września 2013

Rozdział I

- Anastazja wstawaj ! Znowu się spóźnisz do pracy !
- Już ? – spytałam zaspana i spojrzałam na zegarek. Było pare minut po 7 więc miałam niecałe pół godziny na przyszykowanie się, bo żeby zdążyć do pracy na 8 musiałam wyjechać o 7.30 – Fuck – powiedziałam pod nosem i szybko wstałam z łózka. Poranna toaleta w moim wydaniu zaliczała się  do szybkiego umycia twarzy, rąk i zębów. Do tego jakiś szybki make-up, spodnie, bluzka, marynarka lub sukienka. I nieodłączny element pracy biurowej – szpilki. Dziś postawiłam na tradycyjność więc włożyłam obcisłe rurki, top i marynarkę. Do torebki wrzuciłam telefon, błyszczyk, klucze i byłam już gotowa.
- A śniadanie ? – zapytała mama wychodząc z kuchni. O której ona musi wstawać, żeby tak nieskazitelnie wyglądać i jeszcze robić sobie i tacie śniadanie rano ?
- Zjem coś na mieście ! – założyłam buty i pognałam w stronę auta. Jeździłam czarnym mercedesem ML, który był idealny na nasze polskie dziurawe drogi. Niedaleko mojego biurowca znajdowała się piekarnia, gdzie coraz częściej kupowałam sobie śniadania. Dzięki Bogu, że tu jest bo bym się codziennie do pracy spóźniała..
Na portierni jak zwykle rano siedział Pan Adam. Miły facet około 50 lat, który wiecznie się uśmiechał.
- O ! Dzień dobry Pani. Tym razem punktualnie – uśmiechnął się.
- Dzień dobry Panie Adamie – odwzajemniłam jego uśmiech i wjechałam windą na samą górę. Po drodze mijałam już pracowników. Część z nich była przyjaźnie do mnie nastawiona, inni natomiast tylko sztucznie się uśmiechali. To są właśnie minusy pracowania u taty w firmie. Ale wiem, że oprócz tego nigdzie nie miałabym tak dobrze jak tu !
Weszłam do naszego biura. Oprócz mojego biurka, stały jeszcze dwa.
- Dzień dobry Pani Agnieszko – powiedziałam. Pani Agnieszka to znajoma mojej mamy z czasów szkolnych. Kobieta odwalała tu naprawdę kawał dobrej roboty a ja i Honorata, która dzieliła ze mną obowiązki dzielnie jej w tym pomagałyśmy. Nie było taryfy ulgowej.
- Witaj kochana. Dziś dużo pracy, na biurku masz już raporty, musisz je uzupełnić potem zajmij się płatnościami. Wiesz.. te z poprzedniego miesiąca.
- Nie ma problemu. Może kawy ? – zapytałam.
- No nie wiem..
- Mam eklery – powiedziałam po cichu tak jakby zaraz miałby ktoś nam je zabrać.
- Przez te Twoje eklery ja za to mam boczki
- Wiedziałam, że się Pani skusi – uśmiechnęłam się na co Pani Agnieszka tylko pokiwała głową.

Po pracy musiałam gnać do szkoły, w której uczę  dziewczynki baletu. Uwielbiam balet i bałam się, że wyjdę z wprawy. Te zajęcia to takie oderwanie od rzeczywistości. Chodziłam do szkoły baletowej i tańcu poświecałam każdą wolną chwilę. Teraz kiedy pracuję i mam coraz mniej czasu na przyjemności lecę na zajęcia jak na skrzydłach…
- Co jest ? – odebrałam telefon zaraz po skończonych zajęciach.
- Co robimy ? – zapytała Zuzka.
- Nie wiem wymyśl coś – odpowiedziałam ściągając buty do tańca.
- Idziemy na imprezę ! – powiedziała zadowolona ze swojego pomysłu.
- Jest poniedziałek czubku – zaśmiałam się.
- No to co ? Poniedziałek to taki sam dzień tygodnia jak inne – odpowiedziała.
- Jest jedno małe ale. Np. w piątek po imprezie nie idzie się do pracy
- Masz 20 lat ! Musisz się bawić ! Korzystać z życia pełnymi garściami ! – zaśmiała się.
- Dobra za 20 minut jestem u Ciebie.. – odpowiedziałam bo wiedziałam, że z Zuzką nie wygram.

U Zuzki.
- Wymyśliłaś już gdzie idziemy ? – zapytałam siadając na miękkim łóżku.
- Oczywiście, że tak – odpowiedziała malując się.
- Więc ?
- Do pubu. Napić się, najeść się i porozmawiać ze starymi znajomymi.
- To kto jeszcze będzie ?
- Parę osób
- Zuuuzkaaaa ! Mów albo rzucę Cię poduszką – zagroziłam.
- Tylko spróbuj. Maluje się.
- Powiesz czy nie ? – wzięłam poduszkę do ręki przygotowując się do ataku.
- Będzie Jula, Pati.. Marcin, Michał.. Nie bój się nie Twój były.
- Uff.. – odetchnęłam z ulgą.
- Ale za to będzie Wiktor – Zuza wyszczerzyła się najwyraźniej dumna ze swojego planu – ten przystojniak, który zawsze na Ciebie leciał.
- Przypominam Ci, że jestem z Konradem – odpowiedziałam gapiąc się w sufit.
- Konrad, Konrad..! Daj sobie z nim spokój, mówiłam Ci już, że to co było między wami już się wypaliło.
- Zuza…
- Mówię jak jest. Jesteście ze sobą z przyzwyczajenia. Bo tak wygodniej, prawda ?
- Nie prawda, kocham go.
- Sorry ale jakoś tego nie widać..
- Czyli co.. Najlepiej, żebym zostawiła Konrada i rzuciła się w wir romansów ?
- Jednak mam kumatą przyjaciółke – zaśmiała się a ja razem z nią. W głębi jednak wiedziałam, że Zuza ma rację.. Ale przecież kocham Konrada. A może to nie jest miłość ? Czym właściwie jest miłość do cholery ?!