-
Anastazja wstawaj ! Znowu się spóźnisz do pracy !
- Już ? – spytałam zaspana i spojrzałam na zegarek. Było pare minut po 7 więc
miałam niecałe pół godziny na przyszykowanie się, bo żeby zdążyć do pracy na 8
musiałam wyjechać o 7.30 – Fuck – powiedziałam pod nosem i szybko wstałam z
łózka. Poranna toaleta w moim wydaniu zaliczała się do szybkiego umycia twarzy, rąk i zębów. Do
tego jakiś szybki make-up, spodnie, bluzka, marynarka lub sukienka. I
nieodłączny element pracy biurowej – szpilki. Dziś postawiłam na tradycyjność
więc włożyłam obcisłe rurki, top i marynarkę. Do torebki wrzuciłam telefon,
błyszczyk, klucze i byłam już gotowa.
- A śniadanie ? – zapytała mama wychodząc z kuchni. O której ona musi wstawać,
żeby tak nieskazitelnie wyglądać i jeszcze robić sobie i tacie śniadanie rano ?
- Zjem coś na mieście ! – założyłam buty i pognałam w stronę auta. Jeździłam
czarnym mercedesem ML, który był idealny na nasze polskie dziurawe drogi.
Niedaleko mojego biurowca znajdowała się piekarnia, gdzie coraz częściej
kupowałam sobie śniadania. Dzięki Bogu, że tu jest bo bym się codziennie do
pracy spóźniała..
Na portierni jak zwykle rano siedział Pan Adam. Miły facet około 50 lat, który
wiecznie się uśmiechał.
- O ! Dzień dobry Pani. Tym razem punktualnie – uśmiechnął się.
- Dzień dobry Panie Adamie – odwzajemniłam jego uśmiech i wjechałam windą na
samą górę. Po drodze mijałam już pracowników. Część z nich była przyjaźnie do
mnie nastawiona, inni natomiast tylko sztucznie się uśmiechali. To są właśnie
minusy pracowania u taty w firmie. Ale wiem, że oprócz tego nigdzie nie
miałabym tak dobrze jak tu !
Weszłam do naszego biura. Oprócz mojego biurka, stały jeszcze dwa.
- Dzień dobry Pani Agnieszko – powiedziałam. Pani Agnieszka to znajoma mojej
mamy z czasów szkolnych. Kobieta odwalała tu naprawdę kawał dobrej roboty a ja
i Honorata, która dzieliła ze mną obowiązki dzielnie jej w tym pomagałyśmy. Nie
było taryfy ulgowej.
- Witaj kochana. Dziś dużo pracy, na biurku masz już raporty, musisz je
uzupełnić potem zajmij się płatnościami. Wiesz.. te z poprzedniego miesiąca.
- Nie ma problemu. Może kawy ? – zapytałam.
- No nie wiem..
- Mam eklery – powiedziałam po cichu tak jakby zaraz miałby ktoś nam je zabrać.
- Przez te Twoje eklery ja za to mam boczki
- Wiedziałam, że się Pani skusi – uśmiechnęłam się na co Pani Agnieszka tylko
pokiwała głową.
Po pracy musiałam gnać do szkoły, w której uczę
dziewczynki baletu. Uwielbiam balet i bałam się, że wyjdę z wprawy. Te
zajęcia to takie oderwanie od rzeczywistości. Chodziłam do szkoły baletowej i
tańcu poświecałam każdą wolną chwilę. Teraz kiedy pracuję i mam coraz mniej
czasu na przyjemności lecę na zajęcia jak na skrzydłach…
- Co jest ? – odebrałam telefon zaraz po skończonych zajęciach.
- Co robimy ? – zapytała Zuzka.
- Nie wiem wymyśl coś – odpowiedziałam ściągając buty do tańca.
- Idziemy na imprezę ! – powiedziała zadowolona ze swojego pomysłu.
- Jest poniedziałek czubku – zaśmiałam się.
- No to co ? Poniedziałek to taki sam dzień tygodnia jak inne – odpowiedziała.
- Jest jedno małe ale. Np. w piątek po imprezie nie idzie się do pracy
- Masz 20 lat ! Musisz się bawić ! Korzystać z życia pełnymi garściami ! –
zaśmiała się.
- Dobra za 20 minut jestem u Ciebie.. – odpowiedziałam bo wiedziałam, że z
Zuzką nie wygram.
U Zuzki.
- Wymyśliłaś już gdzie idziemy ? – zapytałam siadając na miękkim łóżku.
- Oczywiście, że tak – odpowiedziała malując się.
- Więc ?
- Do pubu. Napić się, najeść się i porozmawiać ze starymi znajomymi.
- To kto jeszcze będzie ?
- Parę osób
- Zuuuzkaaaa ! Mów albo rzucę Cię poduszką – zagroziłam.
- Tylko spróbuj. Maluje się.
- Powiesz czy nie ? – wzięłam poduszkę do ręki przygotowując się do ataku.
- Będzie Jula, Pati.. Marcin, Michał.. Nie bój się nie Twój były.
- Uff.. – odetchnęłam z ulgą.
- Ale za to będzie Wiktor – Zuza wyszczerzyła się najwyraźniej dumna ze swojego
planu – ten przystojniak, który zawsze na Ciebie leciał.
- Przypominam Ci, że jestem z Konradem – odpowiedziałam gapiąc się w sufit.
- Konrad, Konrad..! Daj sobie z nim spokój, mówiłam Ci już, że to co było
między wami już się wypaliło.
- Zuza…
- Mówię jak jest. Jesteście ze sobą z przyzwyczajenia. Bo tak wygodniej, prawda
?
- Nie prawda, kocham go.
- Sorry ale jakoś tego nie widać..
- Czyli co.. Najlepiej, żebym zostawiła Konrada i rzuciła się w wir romansów ?
- Jednak mam kumatą przyjaciółke – zaśmiała się a ja razem z nią. W głębi
jednak wiedziałam, że Zuza ma rację.. Ale przecież kocham Konrada. A może to
nie jest miłość ? Czym właściwie jest miłość do cholery ?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz